Pho bo, ile w tej zupie dla podróżnika się połączyło... I jak ta nazwa rozbrzmiewa - zarówno w sercu, jak i żołądku od razu, jak myślę o smaku - natychmiast zaczyna płynąć ślinka.
Po raz pierwszy spróbowaliśmy pho bo w Wietnamie i, szczerze mówiąc, od razu się zakochaliśmy, chociaż wcześniej w Rosji nawet nie próbowali nigdzie zamawiać, wszyscy nasi znajomi w większości zbesztali zupę.
Wracając do domu, postanowiliśmy posmakować wersji „rosyjskiej” i zrozumieć, dlaczego tak jest? Wydaje się, że składniki są teraz dostępne w całym naszym asortymencie.
Okazało się, że najważniejsze nie są składniki, ale przestrzeganie technologii gotowania.
W końcu jaka jest w pho bo rolę „bazy”? Bulion! Prawidłowe, pełne, to jak aksamitny papier, na który spadają pozostałe smaki. A jeśli schrzanisz bulion, żadne pho bo nie zadziała.
Gotowanie bulionu nie jest takie trudne, nie potrzeba nic nadzwyczajnego. Po prostu weź golonkę wołową (jeśli jej tam nie ma, to kilka kilogramów kości i pięćset gramów wołowiny) i wyślij do rondla, ugotuj.
Z gotowaniem, pięć, zmylić się tylko na pierwszym etapie.
Gicz lub kości z mięsem wkładali do rondla, polewali zimną wodą, a gdy tylko się zagotowała, a piana wzrosła, wszystko zostało osuszone. Umyliśmy patelnię z kamienia - i znowu gotujemy, teraz przynajmniej przez kilka lub trzy godziny.
O tak. Zanim zaczniesz gotować przez kilka godzin, musisz usmażyć duży kawałek imbiru i kilka cebuli bezpośrednio w skórce na patelni. Raczej nie smażyć - ale piec. I wyślij je do bulionu. Dodaj 1,5 łyżki soli, 5 gwiazdek anyżu, 6 goździków, 10 cm cynamonu. A teraz, gdy gotuje się w tym nawet awę, odcedź i zbierz pho bo na bazie takiego bulionu.
Nawiasem mówiąc, dla samych Wietnamczyków pho bo to banalny, codzienny posiłek. Po prostu nie wyobrażają sobie poranka i następnego dnia bez pho bo.
I, co zaskakujące, zupa naprawdę bardzo dobrze pasuje na śniadanie. Już w Fukuoce niejednokrotnie nalewaliśmy sobie talerz do naszego porannego posiłku. Orzeźwia, daje satysfakcję i pyszność!
I oczywiście na lunch pho bo będzie nie mniej satysfakcjonujące i pożywne. Specjalnie dla nas, miłośników pierwszych dań.
Słyszałem nie raz, mówią, azjatyckie jedzenie nie jest dla nas. No może kuchnia tajska to tak naprawdę wyspa, ale Wietnam jest bardziej dostosowany do europejskich i słowiańskich przyzwyczajeń smakowych. Chociaż w każdym naczyniu możesz spuchnąć tyle przypraw, że w ustach wybuchnie piekielne ognisko. Jest ktoś, kto kocha.
Teraz we wszystkich miastach kawiarnie i restauracje kuchni wietnamskiej były niewidoczne. Prawie każde centrum handlowe w strefie gastronomicznej ma swoją własną fobosznicę.
Ale to, co tam podaje się najczęściej, nie ma nic wspólnego z prawdziwą zupą. Ponieważ podstawą fundamentów w nim jest bulion. A jeśli jest zrobione poprawnie, same kluski i wołowina są drugorzędne.
Z własnego doświadczenia w tej chwili w mojej rodzinnej Moskwie znam tylko 2 miejsca, w których robią to tak, jak powinno.
- Pierwszy to rynek Danilovsky. Cena 390 za duży talerz
- Drugi to rynek Velozavodsky. Cena 350 za dużą porcję.
Plotka głosi, że dobrze gotują w Uncle Ho's, ale jeszcze tego nie próbowali.
Hmm…. Chciałem tylko porozmawiać o mojej ulubionej zupie, ale okazało się, że to prawie mini recenzja.
Okej, wstrzyknij, jak się z tym czujesz, próbowałeś czy nie i jakie miejsca możesz polecić?