- A oto koniak na kebab! - Próbowali mnie kiedyś namówić na pikniku. - Koniak Szaszłyk - obowiązkowy! Najlepsza kombinacja. Grill bez koniaku - pieniądze w błoto!
I zapamiętali piosenkę. Trofimowska. „Szaszłyk z koniakiem jest bardzo smaczny”. Cóż, lub odwrotnie. Mówią, że połączenie jest klasyczne, nawet w prawie ludowej sztuce jest ustalone.
Szczerze, odmówiłem. Bo sam koniak nie lubię (tak się przyznaję!), ale do mięsa lepiej użyć wina. Jestem bardziej znajomy i smaczniejszy.
Ale kto kocha koniak - na zdrowie (że tak powiem).
Dlaczego ci powiedziałem? Chciałabym poruszyć temat „duetów obowiązkowych”, które „zostały nam przekazane przez naszych smakoszy przodków”.
W naszej kulturze gastronomicznej jest ich wiele. Są podobno „stare”. Są takie, które są nowsze. Rodzaj świętego połączenia.
Na przykład barszcz i boczek.
Smalec i wódka.
Zupa rybna i wódka. A do ucha trzeba jeszcze wlać kieliszek wódki i zgasić palącą się w nim smród. Jak na zapach. W przeciwnym razie ucho nie jest uchem.
Ale przecież... Kto powiedział, że to alfa i omega, a "tak powinno być". Szczerze mówiąc, bez względu na to, ile przeszukiwałem książek ze starymi przepisami, nigdy nie natknąłem się na zupę rybną, do której wlewali smród i wlewali wódkę. A było ich wiele. Jest to więc również czyjś wynalazek, który faktycznie zaczął być przedstawiany jako prawda.
Ale… jedzenie to kwestia gustu, kto lubi arbuzy, kto lubi chrząstki wieprzowe i znowu dochodzimy do punktu, że „nie ma obowiązku”.
Weźmy na przykład połączenie mięsa i zawsze wytrawnego czerwonego wina. Znam ludzi, którzy uwielbiają stek nie z wytrawną czerwienią, ale z tym, co jest słodsze. Mają prawo? Posiadać. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto udowodni - nie da się tak jeść! Na przykład idealne połączenie to coś zupełnie innego.
Ale tu pojawia się pytanie – czy to naprawdę takie idealne połączenie?
W kanale TG magazynu „Salt” przeczytałem historię o tym, jak jej autor poprosił o wino do pizzy. Nasi „smakosze”, domowi, zaczęli tłumaczyć, że do pizzy z winem nie ma mowy. Tylko piwo! Mówią, że piwo robi się ze zbóż, ciasto z mąki, a także ze zbóż, to idealne połączenie. Nic dziwnego, mówią, we Włoszech piwo było pierwotnie podawane w pizzeriach.
Ale sami Włosi, jak się okazało, nie mają nic przeciwko winu do pizzy. Dodatkowo piwo w pizzeriach było „początkowo podawane”, bo gdy otwierały, nie miały pozwolenia na sprzedaż niczego mocniejszego niż piwo. Lubię to.
A jaka legenda wyrosła, mówią, na pizzę - tylko piwo, jako idealny duet ...