O szefach kuchni i blogerach kulinarnych, którzy żywią się czytelnikami

Admin

click fraud protection

O szefach kuchni i blogerach kulinarnych, którzy żywią się czytelnikami

Temat ten został zainspirowany okresowymi komentarzami pod publikacjami, które autorzy w Zen karmią kosztem czytelników, a nieuprzejmość (która z jakiegoś powodu niektórzy nazywają „krytyką”) nie jest akceptowana. Mówią, że blogerzy kulinarni i wszelkiego rodzaju szefowie kuchni są całkowicie związani, muszą zamknąć im dostęp do Zen, pozwolić im zarabiać na pracy.

Dlatego postanowiłem przejrzeć zarobki. No i według tego, z czego te zarobki są zrobione.

Od razu powiem szczerze, że nie zarabiam na gotowaniu. Mam inną dziedzinę działalności, dzięki której mogę nie tylko dodać masło do chleba, ale także położyć kawior. I dzięki temu stać mnie na kanał Zen.

Wróćmy jednak do zarobków blogerów kulinarnych i szefów kuchni.

Aby zarobić przyzwoite pieniądze w branży gastronomicznej, musisz zostać sławnym szefem kuchni. Do tego nie wystarczy samo wykształcenie, wymaga to ogromnej wytrwałości, żelaznego zdrowia i niezwykle stabilnej psychiki. O tak, talent też jest pożądany. Bardzo pożądane.

Jeśli dana osoba ma to wszystko i jest gotowa spędzić lata na swojej karierze (co więcej, te lata będą raczej biedne, choć dobrze odżywione), potem, po osiągnięciu sławy i doskonaleniu swoich umiejętności w Moskwie, może mieć... Od dwustu do trzystu tysięcy rubli miesięcznie tylko w głównej pracy.

Powtarzam - do tego musisz być Szefem. Wielką literą. Ten, o który walczą restauracje. Taki, który potrafi od podstaw opracować koncept i menu. Ten, który tworzy dania dla kapryśnych i, powiedzmy sobie szczerze, znudzonych odbiorców.

Jeśli pracujesz w restauracji lub kawiarni ze średniego lub niższego segmentu cenowego, otrzymasz od 50 do 100 tysięcy rubli. To jest w Moskwie.

W branży restauracyjnej kręci się dużo pieniędzy, ale wezmą je najlepsi z najlepszych. To jest rzeczywistość. I te najbardziej odporne. Niewielu z tych, którzy teraz uznają, że szefowie kuchni zarabiają więcej, niż jest warta ich praca, spędzi dwadzieścia godzin w kuchni i nadal będzie na nogach.

Kuchnia, zwłaszcza catering, w popularnym lokalu powinna być generalnie utożsamiana z gorącym sklepem. Te same wysokie temperatury, te same długie godziny na nogach, ta sama wcale nie mała aktywność fizyczna. Tylko w programach telewizyjnych kucharze używają wyłącznie noży wymachujących. W rzeczywistości mają więcej pracy do wykonania.

I tak, nie trzeba zaprzeczać oczywistości – każdy sławny szef kuchni może zrobić o wiele więcej w swoich mediach społecznościowych. YouTube, Insta, Tik-tok. Z odpowiednim wysiłkiem, poprawnym SMM, a nie mdłymi inwestycjami w początkowe tapa, milion miesięcznie to wcale nie jest limit.

Ale, jak widać, tutaj nie wskazałem Zen. Ponieważ dochody z monetyzacji kanału wcale nie są na tyle duże, aby o tym mówić.

Głównym źródłem dochodu w każdej sieci społecznościowej nie jest bezpośrednia monetyzacja, ale integracje reklamowe. Otóż ​​małym (dla wielu przyjemnym) bonusem jest dochód w postaci reklamowanych towarów – sprzętu, produktów i wszystkiego innego. Chociaż nie należy tego brać pod uwagę. Wydaje się, że to bonus z zewnątrz, w rzeczywistości - zwykłe materiały eksploatacyjne.

Ale w przypadku integracji reklamowej musisz mieć, po pierwsze, lojalną publiczność, a po drugie, możliwość zagwarantowania klientom przynajmniej przybliżonego minimalnego zasięgu.

I tu dochodzimy do tego, że Zen niestety nie daje takiej możliwości. Swoją drogą to normalne – platforma została stworzona po to, by generować dochody właścicielom, a nie autorom. Tak, ci, którzy tu piszą, mają niezły grosz. Ale jest tak mały, że bardzo trudno jest postrzegać to jako dochód.

A ten grosz wcale nie pochodzi z kieszeni czytelnika. Czytelnik nie płaci autorowi. Po prostu to czyta. Tak, widzi (lub nie widzi) jednostki reklamowe w publikacjach. Ale nawet jeśli je zobaczy, nie płaci.

I nie ma moralnego (ani innego) prawa do pisania, że ​​autor żyje kosztem czytelników.

Nawet w przypadku integracji reklam autor żyje z własnej pracy. I kosztem inwestycji, które robi w rozwój konta. A to dużo pieniędzy. A praca też jest znaczna. Co więcej, ta praca idzie po głównej pracy. Bo nie możesz włożyć wszystkich jajek do jednego koszyka.

I tak, wierzę, że kiedy czytasz lub oglądasz osobę, która dzieli się swoim doświadczeniem, a jednocześnie niczego od Ciebie nie wymaga, oprócz przestrzegania banalnych praw grzeczności, możemy podziękować, jeśli informacje okazały się przydatne lub przemilczeć, jeśli Inaczej. Tylko nie oglądaj. Nie słuchaj. Nie czytać.. A tym bardziej próba zademonstrowania się jako „klient, który ma zawsze rację”.

A jeśli taki dochód rani czyjeś oczy i boli, to sam próbujesz je osiągnąć - w tym samym gotowaniu. Szczerze mówiąc, nawet nie będę próbował, to bardzo ciężka praca każdego dnia i bez odpoczynku.

Tort deserowy Savoyardi. Bez pieczenia i żelatyny!
Tort deserowy Savoyardi. Bez pieczenia i żelatyny!

Tort deserowy SavoyardiTak się składa, że ​​nie chcesz spędzać dużo czasu na pieczeniu, ale musis...

Kiedy lodówka jest już całkowicie pusta, ale są ziemniaki, gotuję takie ciasta: szybko, smacznie i tanio
Kiedy lodówka jest już całkowicie pusta, ale są ziemniaki, gotuję takie ciasta: szybko, smacznie i tanio

✨ Cześć, nazywam się Oksana! Z radością witam wszystkich, którzy przeglądali moją stronę. Dziękuj...

Najsmaczniejsze domowe SYRNIKI
Najsmaczniejsze domowe SYRNIKI

Najsmaczniejsze domowe SYRNIKISerniki są prawdopodobnie najpopularniejszym daniem z twarogu. Każd...

Instagram story viewer