Dlaczego mintaja? Cóż, po prostu ta ryba jest tak bardzo skarcona - że, jak mówią, „nie nadaje się do jedzenia” i jest przeznaczona tylko dla kotów i ogólnie - rzadki, bez smaku błoto.
Nie spieram się, mintaj to nie dorado. I nie łososia. A zresztą nie szlachetny sterlet… Jest jednak dość rybą z poczuciem własnej wartości. Pulchne, ale wystarczająco delikatne, jeśli nie przesadzisz z obróbką cieplną. Dietetyczny, a jednocześnie bogaty we wszelkiego rodzaju przydatne rzeczy.
A jeśli jego „ubranie” jest dobrze dobrane (mam na myśli akompaniament smakowy), to generalnie jest dobry!
Tutaj będzie teraz w ubraniu.
Bierzemy:
- Sam mintaj - według liczby porcji, jeśli ryby nie są duże, możesz użyć tusz, możesz filetować (lub kupić)
- Kilka ząbków czosnku
- 50 gram suszonych pomidorów
- 4 łyżki bułki tartej
- 50 gram twardego sera
- Łyżka masła o temperaturze pokojowej
- Sok z połowy cytryny
- Sól i pieprz do smaku.
Jak gotujemy:
Zmoczyć suszone na słońcu pomidory z oleju, drobno posiekać. Zetrzyj ser. Czosnek - posiekaj.
Całość mieszamy z bułką tartą i łyżką masła (jeśli potrzebujesz trochę więcej diety, możesz pominąć masło).
Wysuszyć mintaja serwetkami, posypać sokiem z cytryny, solą, pieprzem, a następnie przykryć na wierzchu panierką, dociskając do ryby.
Wysyłamy go do formy do pieczenia w temperaturze 180-200 stopni przez około 15 minut.
Smacznego!