Kawałek chleba posmarowany masłem, polany dżemem to smak dzieciństwa, którego nie da się zapomnieć. I nie możesz tego powtórzyć, bez względu na to, jak bardzo się starasz.
Możesz szukać logicznego wytłumaczenia tego, ile chcesz, mówią, zanim olej był bardziej oleisty, jagody były bardziej jagodowe. Ale nawet jeśli kupisz najdroższe i naturalne masło i weźmiesz dżem „babci” (z jagód zebranych na tym samym sama strona, jeśli nie z tego samego krzaka), to magiczny smak kanapki, która wydawała się prawie ciastem - nie Wola.
A teraz możesz znaleźć „tę samą lemoniadę” - wiele firm produkuje teraz napoje gazowane według sowieckich przepisów, „Sayany”, „Buratino”, „Duchess”, „Tarhun”, „Baikal” są w sklepach. Nie widziałem Bakhmaro. I kupujemy je… Ale „ten sam smak” nie jest.
A czarne pieczywo, starte z czosnkiem, posypane solą, posypane pachnącym olejem roślinnym, pachnące „smażonymi ziarnami słonecznika”?
Kiedyś zrobiłam sobie tę przekąskę, którą jako dziecko jeździłam na śniadanie, obiad i kolację latem (i która jest godzina) zgubić jedzenie w domu, kiedy można uciec z kawałkiem chleba z przyjaciółmi, zwłaszcza na wsi?), ale... To nie jest coś i tyle.
A chleb, nawiasem mówiąc, był pyszny. Dobry. Pachnące z chrupiącą skórką i porowatym, pieczonym miękiszem. A olej pachniał w całej kuchni. Ale mimo wszystko - nie to.
I tak, jestem pewien (a już kiedyś pisałem), że na „smak dzieciństwa” składają się nie tylko smaki, ale także wspomnienia związane z tymi smakami i zapachami. A sam smak, niestety, jest drugorzędny, a jeśli go powtórzymy, to „nie jest to samo” - nie ma „warunków”, które uczyniły go znaczącym, niezapomnianym.
Ale samo postrzeganie gustów w naszym kraju oczywiście się zmienia, nudzi - trudno temu zaprzeczyć. To, co w dzieciństwie eksplodowało jaskrawymi fajerwerkami, z wiekiem zaczyna wydawać się mdłe, zbyt słodkie. na przykład lub w ogóle - płaski, bez wyrazu.
Ale to, co w dzieciństwie należało do kategorii „jak dorośli jedzą tę brudną sztuczkę” – staje się smaczne.
Do dziś pamiętam, jak wchodząc z rodzicami do restauracji czy kawiarni blisko restauracji, wyciskałem z miąższu czarne, lśniące oliwki i nie rozumiałem: po co dodawać to gówno do pysznej zupy?
Rodzice śmiali się i kłócili - jest pyszny! Teraz bardzo lubię oliwki i oliwki.
A co z papryczkami chili? To prawda, że w dzieciństwie nie wiedzieli czegoś takiego jak „chili”, była po prostu czerwona ostra papryka - dla niektórych rosła nawet w doniczkach na parapetach. A dla mnie jako dziecka ta papryka była… paradoksem. Jak tak apetyczna, elegancka, czerwona papryka może okazać się tak palącym i niejadalnym brudem? A dorośli, w przeciwieństwie do dzieci, lubili go… A teraz lubię przyprawę w potrawach.
I, jak mi się wydaje, można wymienić wiele produktów, które były smaczne w dzieciństwie, we wspomnieniach – „smak złotego dzieciństwa”, ale teraz – nie to. I odwrotnie – to, co w dzieciństwie wydawało się obrzydliwe, teraz jest pyszne.
Czy zauważyłeś?