Precz z kulinarnym analfabetyzmem! Przeglądałem swoje publikacje na jednej z platform i zastanawiałem się, jak uczciwych ludzi bombarduje – w pełnym tego słowa znaczeniu – przepis na barszcz ze szprotem.
Biorąc pod uwagę usunięte przez system komentarze (nasi obywatele rozważają użycie maty do wyrażania swoich przemyśleń) oznaką wysokiej inteligencji i wzorcowej kultury), wniosek można by sprowadzić prosto: ludzie nie wiedzą, że barszcz się zdarza różne. Nie powiem nic o poziomie.
I ten komentarz jest bardzo odkrywczy:
Tak więc specjalnie dla Kizila Bashi i innych zwolenników idei „standardu barszczu” postanowiłem dziś przejść przez cały barszcz, który znam.
Jest opinia:
Barszcz to rodzaj kapuśniak przygotowywany na bazie kwasu chlebowego (marynowane warzywa, kwas chlebowy, solanka, tsha itp.) lub innych zakwaszaczy (octu, soku z cytryny, szczawiu itp.). W dawnych czasach taka kapuśniak nazywano barszczem i gotowano bez zwykłych buraków, pomidorów i ziemniaków.
W procesie kulinarnej ewolucji buraki pojawiły się w barszczu. Nie jest to jednak składnik wymagany, a każdą zupę zawierającą produkty fermentacji lub zakwaszacze można uznać za barszcz.
Co za niespodzianka?
Dlatego:
• Barszcz może być chudy i mięsny;
• Barszcz może być wegetarianinem;
• Może być z rybami, konserwami, a nawet kiełbasą;
• Barszcz może być z klopsikami (syberyjski) i Czernihowski (z cukinią);
• Na Białorusi barszcz gotuje się z grzybami. I jest barszcz "lwowski" - z kiełbaskami;
• Barszcz może być litewski – shaltibarschay. Nawiasem mówiąc, shaltibarschay jest zimny i barszczowi można przypisać zarówno buraka ćwikłowego, jak i buraka ćwikłowego;
• Barszcz może być zielony - ze szczawiem;
• Barszcz może być biały (polski, z jajkiem, kiełbasą i dużą ilością kwaśnej śmietany).
Barszcz jest świetny i wieloaspektowy. Prawidłowych przepisów na barszcz jest dokładnie tyle, ile osób gotuje barszcz.
A próba zaprzeczenia temu, próba wydedukowania jednej „standardowej” wersji, nie mówi o kulinarnej edukacji, wykwintnym smaku i innych zaletach. Nie. Mówi wyłącznie o kulinarnym analfabetyzmie i ciasnoty umysłowej.
Potem żegnam się, cały dobry apetyt, barszcz i dobry humor!