Bardzo dobrze pamiętam czasy pierestrojki i rozpadu ZSRR. Pamiętam, jak na pierwszym, zdaje się, kanale, pan Zadornov, który był wówczas uważany za humorystę, z charakterystyczną grymasy mówiły o reakcji obywatela sowieckiego na sto (lub ile) odmian kiełbasy w Niemcy.
Słuchali Zadornova i marzyli o takiej obfitości jedzenia. Chciałem iść do sklepu i kupić prawie wszystko gotowe. Pamiętam, jak byłem świadkiem rozmowy pięknych dam w średnim wieku, które zebrały się na filiżankę herbaty i dżemu. Jem był w jakimś niewyobrażalnie pięknym banku, przywieziony „przez znajomego” z zagranicy. Dżem był w rzeczywistości bez smaku. Za słodkie. Ja, mały, zjadłem łyżkę i nigdy jej nie popychałem. Ale piękne panie podziwiały go i zazdrościły mu - jak dobrze jest żyć cudzoziemcom! Bez brudnego gotowania, bez zachodów słońca w lecie, aby zapewnić swojej rodzinie coś smacznego na nadchodzący rok...
W umysłach wielu zagraniczne sklepy były przedstawiane jako rodzaj bajecznego Eldorado, ich podaż była coraz gorsza. Kupony to znak końca kraju – myślę, że wielu pamiętało. I nie nazwałbym przyczyny upadku ZSRR całym pragnieniem budowania społeczeństwa demokratycznego. Ogromna liczba ludzi po prostu chciała żyć jak w filmie. I sto odmian kiełbasek na wystawie.
Ale co jest zaskakujące: nikt nie pomyślał, że po pierwsze może nie wystarczyć środków na tę kiełbasę, a po drugie, że większość produktów może stać się… niejadalna.
A teraz, prawie trzydzieści lat po upadku ZSRR, coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że proces gotowania w większości odbywa się w domu.
Żywność wygodna – taka, która jest jadalna – jest zbyt droga. A te, które są w przystępnej cenie nie chcą jeść, albo smak jest rzadkim brudem, albo skład jest przerażający. Wszelkiego rodzaju marynaty i przetwory – trzeba też zajrzeć do sklepu, a nie jest faktem, że je znajdziesz. Jadalne, mam na myśli, asortyment jest duży.
Ciasta, ciastka i inne słodkie wypieki są również przygotowywane przez wielu w domu. Jednocześnie cena domowych wypieków może przewyższać cenę produktów przemysłowych, ale… Smak jest wielokrotnie lepszy! A żeby upiec, trzeba będzie też iść na zakupy, żeby znaleźć dobre, prawdziwe masło na cena, która nie uderza w głowę młotem kowalskim, dobre mleko skondensowane… Ale nigdy nie znasz składników cukierniczych. A tanie namiastki okazują się tam dalekie od najlepszej drogi.
Kiełbasy i gastronomia mięsna, a ludzie zaczynają robić to w domu.
Wystarczy spojrzeć na ilość przepisów (na Zen i nie tylko) i już można oszacować masywność zasady, która nie jest raz wyraziłem się w komentarzach do poprzedniej publikacji: mniej lub bardziej bezpiecznie jest kupować tylko podstawowe produkty.
A jednocześnie ktoś inny próbuje potępić sowieckie zwyczaje i tradycje kulinarne i żywieniowe. Jakby przecież wszystko musieliśmy robić sami.
Moim zdaniem powstaje tu coś w rodzaju paradoksu… Teraz robią „wszystko sami” jeszcze częściej niż wcześniej.