Wstyd się przyznać, ale ten przepis wydał mi się banalny w jakiejś kulinarnej publikacji. Nie była przekazywana z niepokojem i w wielkiej tajemnicy z pokolenia na pokolenie. Nie złożyli mi przysięgi, że w dniu pełnoletności utrzymam ten rodzinny przepis przy życiu. Dlatego nie mogę nawet napisać poprawnego tytułu – mówią, że ukrywałem go tyle lat, a teraz dzielę się nim z Wami, drodzy czytelnicy.
To, że nie mogę napisać takiego nagłówka, jest smutne. Polecono mi, aby nagłówki były bardziej chwytliwe i atrakcyjne, ale jakoś to nie działa ...
Może jednak bez tytułu czosnkowa wołowina sprawi komuś przyjemność? Łatwo się gotuje, ale smakuje ciekawie, a mięso jest dość miękkie.
Bierzemy:
- Bezpośrednio sama wołowina - pięćset gramów
- Czosnek - 4-5 goździków
- Cukier brązowy (możliwy jest również cukier biały, o tym nikomu nie powiemy) - 1 łyżeczka
- Sos sojowy - 3 łyżki
- Ocet ryżowy (lub jabłkowy) - 2 łyżki stołowe
- Otóż oleje roślinne do smażenia
Jak gotujemy:
Wołowinę pokroić w drobną kostkę - można powiedzieć, jak wołowina stroganow.
Wymieszaj sos sojowy, cukier, ocet ryżowy, zmiażdżony lub zmielony czosnek. Wysyłamy tam posiekane mięso i zostawiamy do marynowania - na godzinę, a może dwie.
Następnie wyjmujemy mięso, pozwalamy mu spłynąć z płynu (najlepiej by było wysuszone, ale marynata szkoda!) i wysyłamy na patelnię z dobrze rozgrzanym olejem.
Smaż na złoty kolor, dodaj marynatę i gotuj trochę pod przykryciem. Nie trzeba długo gotować - kawałki są małe, szybko się rozgrzeją.
Możesz podawać nawet z ryżem, nawet z puree ziemniaczanym, nawet z kaszą bulgur (no, czy cokolwiek podpowiada ci wyobraźnia).
Smacznego!