Okazuje się, że istnieje cała kategoria produktów, z których nie skorzysta osoba o gustach prawdziwego arystokraty. Sam nie wiedziałem, dzięki szanownemu komentatorowi - oświeciłem sierotę i nieszczęśnika
Przepraszam, tylko ja.
Myślałem o tym komentarzu i zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę świat nadal jest w błogiej ignorancji. Portugalia produkuje wino porto w najbardziej bezwstydny sposób. I jest słodki. Hiszpania - naturalne słodkie sherry. A Madera może być słodka… A tokai?
Biada wszystkim miłośnikom tych win - teraz są one na zawsze oznaczone jako „nie arystokraci”
Ale poważnie mówiąc, po raz kolejny zaskoczyła mnie chęć podzielenia ludzi według upodobań smakowych na „czystszych” i wszystkich innych. Być może to pragnienie jest nie do wykorzenienia. Im bardziej dostępne stają się produkty, tym więcej pojawia się znaków, według których można dokonać podziału.
Pamiętam, przeglądając jeden z blogów cukierniczych, natknąłem się na komentarz, że ludzie sukcesu o wykwintnym smaku nigdy nie zjedzą „słodkich słodyczy”. Mówią, że cenią sobie naturalność - i dla nich ciasta i wypieki przygotowywane są bez słodyczy, tylko naturalne orzechy, naturalny olej, naturalna mąka (lub bez niej) i wszystko naturalne odpoczynek. Poczuć SMAK.
Wiesz, to zabawne. Warto przypomnieć historię gotowania, jak taki podział na arystokratyczne i niezbyt gusta staje się śmieszny.
Ten sam cukier… Och, słodkie desery – to było właśnie lenno arystokratów. Cukier, biała mąka, masło – wszystkie te produkty, niedostępne dla pospólstwa, trafiały na arystokratyczne stoły.
Ten sam austriacki Kaiserschmarrn, który jest obecnie obfukuvannya, był jedną z ulubionych potraw cesarza Franciszka. Józefa i była serwowana wyłącznie w arystokratycznych stołówkach - ze względu na słodycz, do której potrzebowała cukier.
Ale teraz wielu nim gardzi. Tylko z powodu cukru… To prawda, warto powiedzieć, że jest to deser austriackiego cesarza, a każdy jak jeden zaczyna śpiewać prawdziwe Hosannas na najprostszy (i najbardziej szkodliwy) deser.
Teraz kolejny trend to naturalność i brak cukru.
I minie kolejne dwadzieścia lub trzydzieści lat, nadejdzie nowa moda, a potem co? Może naukowcy odkryją cudowną substancję w soli? Albo znajdą jakieś inne pożywienie... Może mięso sztucznie wyhodowane z produktów rafinacji ropy naftowej zostanie uznane za przydatne (chemia generalnie czyni cuda).
I co wtedy?
Ech, panowie, panowie… Jedzenie to przyjemność. Po co robić z niej przedmiot kontrowersji, z powodu których są tylko kłótnie i sprzeczki, co?
Cieszę się jednak, że większość to rozumie. Jednak zwolennicy podziału według uzależnień od jedzenia są nadal w mniejszości (ale bardzo agresywni).