Nagłówek: historie życia czytelników.
W wieku 24 lat zmieniłem kraj zamieszkania. Przeszedłem przez pełnowymiarowy dramat miłosny (rodzina mojego chłopaka mnie nie zaakceptowała: są bogaci, mam tylko odnushka w Chruszczbie, ale nie możesz uszyć futra z wychowania, twój ukochany zaczął mamrotać - poczekajmy, nie mogę obrazić ...). Krótko mówiąc, jaskry opadły. Była możliwość wyjazdu, ja po osiągnięciu odpowiedniego poziomu uzupełniłem dokumenty, wynająłem mieszkanie - i dalej, do Pragi na pełnych żaglach.
Weź tacę, chodź śmiało!
Nie było czasu na naukę języka czeskiego - czego uczono na pierwszym roku filologii, na lingwistyce porównawczej, potem jakoś sobie przypomniałem. Dlatego tak naprawdę nie trzeba było liczyć na dobrą pracę, a właściwie na pracę. A jeśli nie pracujesz - nie ma pieniędzy na kursy językowe, wychodź!
Zapamiętałem numery, nazwy produktów, nałożyłem makijaż i poszedłem gdzieś znaleźć pracę „przynieś darowiznę”. Miasto ma odwagę: tydzień później zadebiutowałam jako kelnerka w letniej kawiarni na wodzie, w pięknym miejscu, przy wieży.
Mam wiele umiejętności. Ale są problemy z koordynacją ruchów. Dlatego bałam się możliwej porażki. Na „próbach”, kiedy nie było tłoczno, jednak wyszło idealnie i zostałem zwolniony na cały dzień.
I bardzo nawet nic (dzień pierwszy)
Kawiarnia nie była luksusowa, obcokrajowców było niewielu, a zwykli goście sympatyzowali i nie śmiali się, kiedy nowicjusz w zalotnej bluzce i krótkiej spódniczce był zdezorientowany liczbą filiżanek kawy lub kufli piwa, tylko grzecznie poprawione.
Niczego nie upuścił, niczego nie złamał. Otrzymałem napiwek w wysokości 7 euro i trzy zaproszenia na randkę. Jeden z kandydatów po prostu wpatrywał się we mnie (nie inaczej, był to przebrany mnich, który jako pierwszy widzi dziewczynę z długimi nogami). Nawiasem mówiąc, nogi bolały bezbożnie, z przyzwyczajenia. Ale nie zraziłem się: jest praca, a język ruszył z martwego centrum.
Pomogła w sprzątaniu stołów, jako nowo przybyła, którą otrzymała od głównego kelnera, Mulat Mario z miotłą w rękach, zmieciona terytorium (na bruku jest łatwo!) i wsiadłem do metra, gdzie obudziłem się dopiero na mojej stacji "Wałek do ciasta".
Blichtr i bieda kelnerek (dzień drugi)
Trochę się do tego przyzwyczaiłem. Dziewczyny pokazały, jak zmoczyć papier i włożyć go pod miseczki, żeby się nie ślizgał - w końcu nie było wtedy tacek magnetycznych. Ta taca to dobra rzecz, miałbym ją wtedy!
Drżenie rąk jakoś ustało, udało mi się zrobić więcej.
Do końca zmiany pozostały dwie godziny - a potem czekała mnie niespodzianka: przystojny producent lodowych pokazów Ilya Averbukh, którego bardzo mi się podobał. Boże, jaki był elegancki: białe obcisłe spodnie, jedwabna liliowa koszula z ludowymi rękawami, czarne loki spod białej czapki... No tak, nie był sam, ale reszta towarzystwa to już nie ja zainteresowany.
Przyjęła zamówienie, odebrała tacę - i zobaczyła, jak Ilya Averbukh patrzy na mnie z uśmiechem. Na maszynie została zaciągnięta do ich stołu i - och, zgroza! - poślizgnął. Na mojego idola spadł wodospad mrożonej kawy, ciastka porozrzucane w różnych kierunkach, a nawet głuchoniemi oglądali się na dźwięk tłuczonych naczyń.
Siedziałem na chodniku, na uboczu, płacząc - i rozumiem, że teraz muszę spłacić straszne długi - szkody moralne, połamane markowe filiżanki, reputacja kawiarni. I ogólnie, jak mogłeś być tak zhańbiony?
Wspaniały Ilya Averbukh podszedł do mnie, powiedział, że nie złoży żadnych roszczeń i kupi ubrania w pobliskim sklepie. Ale to nie wysuszyło źródła moich łez, usiadł i powtórzył: „Wybacz mi, na miłość boską, jestem taki winny!”. Odszedł, a ja wciąż byłam kwiatem na asfalcie ...
Nagle usłyszałem inny, miękko pluszowy głos: „Dziewczyno, wszyscy są kłopoty. To nie koniec życia. Pozwól, że pomogę ci poradzić sobie z tą sytuacją. I zapraszam do kolejnej kawiarni na kieliszek likieru. Jeśli wyleje się na twoją głowę, to tylko trochę płynu! ”
Spoglądając w górę, zobaczyłem wczorajszego „mnicha”. Nie byłem nawet zaskoczony jego czystą rosyjską mową, po prostu zebrałem się w gromadkę: chcą mi pomóc!
Właściciel podszedł, spojrzał na mnie i mruknął: „Idź, podważ, głupcze! („Wynoś się, głupcze!”) ”. I wyszedłem, wyszedłem z moją kołdrą Michaiłem.
... Jaką długą historię opowiedzieć? Pobraliśmy się dwa miesiące później. Od roku jestem panią Pavlichkova i jestem bardzo szczęśliwa.
W rocznicę ślubu poszliśmy do tej samej kawiarni. Na szczęście nikt mnie tam nie rozpoznał - inaczej nalaliby filiżankę kawy za kołnierz!
Autor opowiadania: Kosonovskaya Elena
Bardziej interesujące artykuły:
Te 10 przypraw nieoczekiwanie Cię zaskoczy
Dlaczego warto rano pić kawę: 9 dobroczynnych właściwości napoju
Jak upewnić się, że wybierasz dobre wino w sklepie
Polub, komentuj, udostępniaj w sieciach społecznościowych,zasubskrybuj nasz kanałto dla nas najlepsza nagroda!
Dobre zdrowie i inspiracje kulinarne :)
Twój przyjaciel i pomocnik, Vilkin!