- Jak można zjeść to groszowe błoto, a nawet nazwać sałatkę z nim „krabem”?
Na ten komentarz natknąłem się pod przepisem w jednym z kanałów i szczerze mówiąc, długo starałem się zrozumieć - co autor chciał przez to powiedzieć? Albo pokaż?
To, że nie je patyków, a jedynie mięso kraba?
W tym przypadku bardzo się cieszę z jego powodu (dla niej, więc wtedy). Zawsze cieszę się, gdy ktoś, nawet obcy, rośnie i rośnie w dobrym samopoczuciu.
Że on (ona tak a tak) nie rozpoznaje naśladownictwa? Ma też wszelkie prawo.
Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego ogłaszam to z taką pewnością? Co więcej, spotykają się nawet właściciele „wyrafinowanych” smaków z imitacjami w taki czy inny sposób w swojej diecie. I to nie przez przypadek, ale celowo, że są one nabywane.
To samo (może to samo, oczywiście) wasabi wcale nie jest wasabi, ale mieszanką chrzanu, musztardy, barwników i aromatów. Ponieważ produkt naturalny jest bardzo drogi w Japonii, a poza nią jest niezwykle rzadki.
Albo weźmy na przykład tofu. W teorii nie jest to oczywiście zamiennik, a osobny produkt – tofu. Ale z jakiegoś powodu uważamy go za substytut sera i wielu jest bardzo dumnych z tego, że używają go wyłącznie.
A co z mlekiem, które nie jest mlekiem? No tak, migdałowy – jest zrobiony z migdałów, produkt niemal elitarny. Ale jest soja i owies. Możesz się upewnić, że jest to produkt z kategorii wyjątkowo zdrowej żywności i jest droższy od prymitywnego mleka krowiego, a tym bardziej mleka na bazie mleka w proszku.
Och, przypomniałem sobie też „Dolinę Scandi”. W czasach kolejnego smarowidła („Rama”, jeśli ktoś nie zapomniał), był on dostępny w sklepach, a były trzy rodzaje – klasyczny tłusty, lekki i ultralekki.
Tak więc z tej „Doliny Skandi” korzystali wyłącznie zamożni towarzysze, dla których olej wydobyty ze zwykłej krowy nie był już dobroczynny. Bo po pierwsze był reklamowany jako produkt do „zdrowego odżywiania” – zwłaszcza ultralekkiego. A. po drugie, było droższe niż zwykłe masło!
Nadal można wymieniać takie produkty przez długi czas, a na ich tle paluszki krabowe, które są zrobione z ryb, są dalekie od większości złośliwe zło, a tym bardziej nie zasługuje na miano „gnojówki” tylko za to, że jest to imitacja, która zresztą jest uczciwa i pisać. No tak, mogą być fatalne w składzie – ale nie wszystko zależy od producenta.
Cóż, tak, bardziej logiczne byłoby nazwanie sałatki nie krabem, ale paluszkami krabowymi, ale wiecie - w naszym kraju nikt nie nazywa „szparagami” koreańską „sałatką z pianki sojowej, uformowaną w postaci długich lin”. ...